Więzień Nieba

"Więzień Nieba"

Okoliczności sięgnięcia po "Więźnia Nieba"

    Czytałam wcześniej "Labirynt Duchów", o którym z resztą pisałam w maju. Jeśli nie czytaliście, to serdecznie do tego zachęcam!

    "Więzień Nieba" jest trzecią z kolei książką z cyklu Cmentarza Zapomnianych Książek Carlosa R. Zafona. Tak jak wspominałam już w tamtym poście, podjęłam się czytania tej serii od końca (w tym przypadku jest to całkowicie dozwolone, o czym przypomina czytelnikom już sam wstęp 😉). "Więzień Nieba" jest jedyną pozycją, której nigdy wcześniej nie miałam w ręku i byłam bardzo podekscytowana, aby to nadrobić! 😁

"Więzień Nieba" - fabuła

    "Rok 1957. Interesy rodzinnej księgarni Sempere i Synowie idą tak marnie jak nigdy dotąd. Daniel Sempere, bohater Cienia wiatru, wiedzie stateczny żywot jako mąż pięknej Bei i ojciec małego Juliana. Następny w kolejce do porzucenia stanu kawalerskiego jest przyjaciel Daniela, Fermín Romero de Torres, osobnik tyleż barwny, co zagadkowy: jego dawne losy wciąż pozostają owiane mgłą tajemnicy. Ni stąd, ni zowąd przeszłość Fermina puka do drzwi księgarni pod postacią pewnego odrażającego starucha. Daniel od dawna podejrzewał, że skoro przyjaciel nie chce mu opowiedzieć swej historii, to musi mieć ważny powód. Ale gdy Fermín wreszcie zdecyduje się wyjawić mroczne fakty, Daniel dowie się "rzeczy, o których Barcelona wolałaby zapomnieć". Jednak niepogrzebane upiory przeszłości nie dadzą się tak łatwo wymazać z pamięci. Daniel coraz lepiej rozumie, że będzie musiał się z nimi zmierzyć. I choć zakończenie powieści wydaje się ze wszech miar pomyślne, to Ruiz Zafón mówi nam wprost, że prawdziwa Historia jeszcze się nie skończyła. Dopiero się zaczęła."

Wrażenia po przeczytaniu "Więźnia Nieba"

    Jest to najcieńsza i wydana z największą czcionką część serii o Cmentarza Zapomnianych Książek. Czytało mi się ją szybko i przyjemnie, chociaż nie miałam wrażenia, aby fabuła bardzo się uzupełniła - wiele z przedstawionych faktów znałam już wcześniej z innej perspektywy. Nie żałuję, że ją kupiłam i przeczytałam, aczkolwiek (jeśli dobrze pamiętam przeczytane dawno temu pozostałe tytuły) "Więzień Nieba" jest najsłabszą z pozycji. Odniosłam wrażenie, że ten tom pełni funkcję swojego rodzaju "zapchaj dziury", i choć przyjemnej w obcowaniu, to zdecydowanie nieobowiązkowej dla fanów cyklu.

    Największa przyjemność płynęła z pewnością ze spędzenia czasu z jedną z najwybitniejszych postaci tej serii, czyli z Ferminem.  To z jego ust spływały najpiękniejsze i często wywołujące salwę śmiechu sentencje. 
- Niech pan idzie do diabła!
- Pracuję nad tym. Papieroska?
- Nie palę.
- Podobno dzięki temu szybciej się umiera.
- W takim razie nie mogę odmówić.
Bardzo często humor przepełniony jest goryczą, lub po prostu rezygnacją, a mimo to w kontekście nadal pełni rolę komedii.
"Doktorze, zdaje się, że już wiem, jak można wyjść z tego więzienia". "Jak?", spytałem. On na to: "Po śmierci."
Niekiedy natrafiałam na zdania, które uderzały mnie swoją prostotą, a zarazem błyskotliwością, jak np.:
Wariatowi zawsze wydaje się, że wariatami są inni.
albo 
Są takie miejsca i takie czasy, gdzie bycie nikim przynosi większy zaszczyt niż bycie kimś.
"Więzień Nieba" i ja


"Więzień Nieba" nie jest tylko uzupełnieniem postaci Fermina - jego przeżyć podczas pobytu w więzieniu - ale również jego relacji z Danielem. Więź łącząca tych dwóch jest jedną z moich ulubionych książkowych przykładów przyjaźni.
Niech pan teraz odpoczywa, przyjacielu. Niebo może poczekać. A piekło jest dla pana za małe.
Najbardziej jednak przejął mnie chyba ten cytat poniżej. Czytając książkę poczułam bez problemu weszłam w buty Daniela Sempere, młodego ojca.
Moje oczy spotkały się z oczami syna. Stwierdziłem, że niebawem zaczną na mnie patrzeć, jakbym był najmądrzejszym człowiekiem na świecie, samą dobrocią, nosicielem wszystkich odpowiedzi.

Ciężko mi sobie wyobrazić, jak przerażająca musi być to odpowiedzialność. Czy ten ciężar znika przy wychowywaniu kolejnych dzieci? Jeśli macie swoje pociechy, koniecznie dajcie mi znać, co o tym myślicie.

Ms

Komentarze