Star Wars: Death Troopers

Okoliczności

    Książka "Death Troopers" została mi polecona przez tę samą, wspaniałą osobę, która wcześniej pożyczyła mi "Utracone Gwiazdy" (o których pisałam wcześniej, link znajduje się tutaj), również z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Z racji tego, że ostatnio dawałam szansę gatunkom, po które raczej nie sięgam, tym razem padło na horror 😁

"Star Wars: Death Troopers" Joego Schreibera - o książce

    "Death Troopers" została wydana w 2009 r. i to właśnie w ta wersja, w języku angielskim, trafiła w moje ręce. W Polsce tłumaczenie ukazało się po roku dzięki wydawnictwu Amber, a książka dostała wdzięczny tytuł "Szturmowcy śmierci". 

    Pozwolę sobie skorzystać z opisu fabuły zamieszczonego w serwisie Lubimy czytać:

    "Imperialna barka przewożąca więźniów na księżyc karny w odległym zakątku galaktyki ulega awarii. Ratunkiem wydaje się dryfujący, najwyraźniej opuszczony gwiezdny niszczyciel. Dowódca wysyła na jego pokład ludzi na rekonesans. Ale wraca tylko połowa z nich - a wraz z nimi pojawia się zabójczy wirus,który w ciągu kilku godzin zabija prawie wszystkich. A garstka tych, którzy jeszcze żyją, przekonuje się, że śmierć to dopiero początek koszmaru..." (źródło)

Wrażenia

    Historia skupia się na kilku bohaterach, między którymi przeskakujemy wraz z każdym nowym rozdziałem. Pula osób ograniczona jest dosłownie do sześciu, które dodatkowo zazwyczaj występują parami, dzięki czemu postęp w fabule następuje dynamicznie, ale nie chaotycznie. Perspektywa zmienia się dramatycznie z każdym rozdziałem, a wydarzenia nieustannie eskalują, przez co ciężko wziąć oddech w trakcie lektury. Już od pierwszych stron towarzyszyło mi poczucie niepokoju - nie miałam pojęcia z czym mierzą się bohaterowie, a na podstawie pozostawionych tu i ówdzie śladów wysnułam co najmniej kilka teorii (nie trafiłam z żadną z nich 😂). 
    
"Listen" he said, "it's going to be okay. I won't let anything bad happen to us, okay? I promise."
    But the thought of the bloody handprint came back to him again, and he realized that for the first time in his life he'd made a promise to his brother that he knew he couldn't keep.

    Co więcej, uważam, że język - lekki, pełen ironii w dialogach, obrazowy, choć nie przesadnie - oraz świetnie wymierzone tempo brały ogromny udział w budowaniu tego nieprzyjemnego nastroju.
The universe has a sense of humor, just not a nice one.
    Bohaterowie też byli rewelacyjni! Byłam pod szczególnym wrażeniem odwzorowania postaci, które znamy z filmów (a których imion nie podam, bo ich pojawienie się było dla mnie ogromnym i miłym zaskoczeniem i nie chcę psuć tej zabawy innym 😋) - odniosłam wrażenie, że autor dobrze ich poznał, dzięki czemu bez pudła naśladuje ich sposób bycia, a nawet mówienia. Czytając konkretne dialogi słyszałam je w głowie głosami aktorów, a to moim zdaniem ogromny wyznacznik tego, jak dobrze udała się autorowi odtworzenie tych bohaterów.

    Postaci drugoplanowe też były bardzo ciekawe, chociaż natrafiłam na jeden problem - jeden z początkowych wrogów był rasy, której nie znałam i nawet po wyszukaniu w Google nie mogłam znaleźć żadnego pasującego zdjęcia, więc wyobraziłam go sobie jako Watto z "Mrocznego Widma" 😅 Podobny problem miałam też z niektórymi przedmiotami, np. z jedną z wind, którą postaci mogły się przemieszczać w dowolnym kierunku. Mam wrażenie, że obraz, który powstał w mojej wyobraźni nie do końca był wierny zamierzonej wizji, ale nadal miałam z tego dużo zabawy, więc nie jestem za to zła 😉

    Szczególne wrażenie wywarł na mnie Sartoris - kapitan, który dowodził ekspedycją na gwiezdnego niszczyciela, a który wcześniej sprawował władzę nad więźniami. To postać, która w tej powieści przechodzi największą przemianę i najbardziej spodobało mi się to, jaki wpływ jego ostateczny charakter miał na innych - nie tylko na postaci pierwszo-, ale też drugoplanowe. Oczywiście moim absolutnym faworytem jest Waste, czyli nieziemsko pomocny droid medyczny pani doktor Zahary, ale to dlatego, że roboty w Gwiezdnych Wojnach mają specjalne miejsce w moim serduszku 💖

Ostateczna ocena

    Do tej pory nie zawiodłam się na żadnej powieści osadzonej w uniwersum Gwiezdnych Wojen. "Star Wars: Death Troopers" jest świetnie napisaną i rewelacyjnie poprowadzoną książką z gatunku grozy, a osadzenie wydarzeń w kosmosie wraz ze znajomymi z filmów bohaterami sprawdziło się jak dla mnie rewelacyjnie. Zdecydowanie poleciłabym ją zarówno fanom Gwiezdnych Wojen, jak również takim laikom jak ja 😀 Nie czytałam wielu horrorów, a ostatni pewnie kilka lat temu, ale "Death Troopers" zdecydowanie ląduje na moim osobistym podium.

Ms

Komentarze