5 rzeczy, które męczą mnie w Animal Crossing: New Leaf

źródło


Animal Crossing a właściwości terapeutyczne

    W przeszłości pisałam już o Animal Crossing: New Leaf, jednak wtedy skupiłam się na tych aspektach, które odpowiadają za jej właściwości terapeutyczne. Link do tego artykułu znajduje się tutaj
    26 maja minął rok odkąd stałam się burmistrzem swojego miasta. Przyznam szczerze, że nie zaglądałam do niego regularnie - zdarzały się nawet miesiące podczas których nie tknęłam swojego 3DS'a. I choć absolutnie nie wycofuję się z pozytywów, o których pisałam wcześniej, to po tak długim czasie dostrzegłam kilka wad tej gry, którymi chciałam się podzielić.

1. Wąski zakres aktywności, monotonia

    To cecha, o której wspominałam we wcześniejszym artykule, za to w całkiem innym świetle. Z wyjątkiem największych świąt kalendarzowych każdy dzień jest praktycznie taki sam. Mimo tego, że sami ustalamy co chcemy robić, nasze codzienne rytuały ograniczą się zapewne do ledwie kilku czynności, takich jak np. znalezienia specjalnych kamieni i skamielin, podlania kwiatów i zajścia do ulubionych sklepów. Znam gry, które oferują znacznie więcej dowolności przy czym również skupiają się na dbaniu o roślinność i interakcjach z NPC (non-playable character). 

2. Brak kontroli nad wprowadzaniem się mieszkańców

    W Animal Crossing nie ma możliwości zadecydowania o tym, gdzie pojawi się domek nowego mieszkańca, przez co wymarzony układ miasta może spełznąć na niczym, a długo aranżowane kwiatowe alejki mogą okazać się niewykonalne. Nie mamy też żadnej gwarancji, że nowy sąsiad przypadnie nam do gustu - mimo, że większość postaci ma świetnie zaprojektowany wygląd, to ich charaktery czy głosy znacznie się różnią i szczególnie z tym drugim mam problem.

3. Brak kontroli nad wyprowadzaniem się mieszkańców

    Niechcianego sąsiada możemy namówić do wyprowadzki donosząc(!) na niego do Isabelle, naszej sekretarki, albo robiąc im różne świństwa. Bardzo nie lubię ani jednej, ani drugiej metody, dlatego zazwyczaj ignoruję mieszkańców, za którymi nie przepadam. Po jakimś czasie braku pogaduszek sami uznają, że być może przyszedł czas na przeprowadzkę. To decyzja, do której podjęcia potrzebują naszej zgody - bo oczywiście mogliśmy niechcący kogoś zaniedbać - ale zazwyczaj bardzo cieszę się na ten dialog, bo oznacza on szansę na nową, ciekawszą postać. Sęk w tym, że kilkukrotnie mieszkańcy dostający moje błogosławieństwo w sprawie wyjazdu dochodzą do wniosku, że widocznie nie zaprzyjaźniliśmy się wystarczająco i jeszcze pokażą mi, jacy potrafią być super -  po czym zostają na kolejne, długie miesiące. 

4. Kredyt na dom

    Choć Animal Crossing jest grą niewymagającą i zdecydowanie relaksacyjną, to kredyt na dom, jego rozbudowę oraz na elementu wystroju miasta (takie jak ławki, lampy, fontanny itp.) przez wielu uznawany jest za czynnik stresujący. Przy moim graniu potrzebuję zazwyczaj kilkunastu tygodni na spłatę danego zobowiązania, po którym zazwyczaj od razu pakuję się w nowe. Niby nikt nie pogania mnie z płąceniem, ale nie mogę zacząć nowego przedsięwzięcia zanim nie zamknę poprzedniego. 

5. Wielkanoc w Animal Crossing

    Jak już wspominałam wcześniej, każdy dzień wygląda tak samo z wyjątkiem specjalnych, największych świąt kalendarzowych i uważam, że jest to z pewnością miła odmiana. Bardzo podobało mi się wydarzenie związane z Prima Aprilis, i choć do wykonania go musiałam korzystać z pomocy internetu, to miałam z tego sporo zabawy. Wielkanoc to całkiem inna bajka - z okazji tego święta pojawia się zajączek, który jest bardzo podejrzliwy, jeśli niechcący podejdziemy do niego od tyłu. Na plecach ma suwak, który mocno sugeruje, że nie jest postacią antropomorficzną (jak wszyscy nasi mieszkańcy), a człowiekiem w kostiumie. Do tej pory znalazłam kilka materiałów, które zgłębiają niepokojące teorie, ale nie chcę tutaj wchodzić w szczegóły. Chodzi mi przede wszystkim o zadanie polegające na szukaniu jajek, przez które przez cały dzień nie można znaleźć absolutnie niczego innego jak kolorowe wydmuszki, co znacząco ogranicza czynności, jakie możemy wtedy wykonać.

Podsumowanie

    Pomimo ilości minusów uważam, że Animal Crossing: New Leaf absolutnie nie jest złą grą. Z perspektywy czasu dostrzegam, że mam okresy, w których granie w nią przynosi mi wiele przyjemności, oraz takie, w których trochę mnie męczy i najzwyczajniej w świecie szybko się nią nudzę. 

Ms

Komentarze

  1. czyli to trochę takie Simsy? nie przepadałam za takimi grami, ale wiem komu mogłabym polecić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Animal Crossing jest grą symulacyjną, ale na tym podobieństwa do simsów moim zdaniem się kończą. Nie rozwijamy naszej postaci, a stan relacji nie jest (niestety) w żaden sposób wizualizowany.

      Usuń

Prześlij komentarz